Dynia pieczona. Otula aromatem, rozgrzewa kolorem. Jest aksamitna i delikatna, a ożywiona odrobiną chilli i cynamonu to prawdziwa jesienna poezja na talerzu. Jest propozycją dla nie wielbicieli zup typu krem czyli np. mojej rodziny.
Nie potrafiąc przejść obojętnie obok tylu apetycznych:) dyni zaczepiających z warzywnych straganów, znalazłam sposób na dynię i na moich bliskich.
Pieczona w kawałkach, podana z wyraźnym serem lub jako dodatek do pieczonego mięsa czy ryby zyskała uznanie nawet wcześniej zatwardziałych przeciwników.
Składniki:
1dynia,
1 papryczka chilli,
kora cynamonowa,
5 łyżek oliwy z oliwek
kilka gałązek świeżych ziół - oryginalnie szałwia, ale piekłam także tymiankiem i oregano
Dynię wymyć, przekroić na pół, usunąć pestki, ale ich nie wyrzucać. Oczyszczoną dynię pokroić na średniej wielkości kawałki. W moździerzu utrzeć posiekaną papryczkę z solą i czarnym pieprzem, dodać 5 łyżek oliwy i dwie garście listków ziół. Wszystko wymieszać z dynią, przełożyć na blachę, posypać pokruszonym cynamonem, przykryć folią aluminiową i piec w piekarniku w temperaturze 200 stopni przez pół godziny, a potem jeszcze przez 10 minut już bez folii. Pestki najlepiej suszyć oddzielnie na drugiej blasze, a na koniec posypać nimi warzywo.
Na gorącą potrawę można już na stole pokruszyć np. ser bryndzę albo każdy inny, ulubiony, o konkretnym, mocnym smaku. Można jeść samą albo jako dodatek. Moje ostatnie odkrycie to: jako farsz w tortellini, w połączeniu z lekko duszonym szpinakiem i białym serem, cudowne. Dlatego historii o dyni pieczonej ciąg dalszy nastąpi....
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz